O tym, jak za piękną okładką kryje się niedopracowane
wnętrze.
,,Nikt nikogo na dobrą sprawę nie zna. Nawet siebie samego. Znamy tylko
własne wyobrażenia o sobie i o innych ludziach. Zwykle mylne. Rzadko
kiedy bliskie prawdy."
Witajcie w świecie po globalnej zagładzie. W świecie pełnym
niekontrolowanych mutacji, gdzie ci "czyści" są nad resztą
społeczeństwa. W tej biopunkowej wizji świata są jeszcze ci trzeci -
Zodiaki. Zodiaki to postludzie o niezwykłych umiejętnościach. Nie mają
takich samych praw jak genokraci. Są obiektami doświadczalnymi i ... i w
sumie to tyle, co mogę wam opowiedzieć, bo sama nie wiem, co tutaj się
wydarzyło.
,,Przepraszam za kolegę, on jest bardzo chory.(...) Ciężki przypadek
skurwysyństwa. Niestety lekarstwa jeszcze nie wynaleziono."
Książka "Zodiaki. Genokracja" przyciągnęła moją uwagę piękną
okładką. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Dopiero później
sięgnęłam po opis. Zapowiadało się bardzo ciekawie. a okazało się, że to nie
był mój strzał w dziesiątkę.
"Zodiak" już na starcie wrzucił mnie na głęboką wodę. Nowy świat, został
podany bez wcześniejszego wytłumaczenia kto jest kim (i czym), co to za nowe
miasta, co oznaczają nazwy klas społecznych... Pytania mnożyły się z każdą
stroną, a odpowiedzi nie nadchodziły. Świat tytułowych Zodiaków zostaje nam
wytłumaczony dopiero gdzieś w połowie, a do tego czasu błądziłam, usiłując
się jakoś połapać w tym zamieszaniu. Jako czytelnik czułam się w tym
wszystkim pominięta. Trochę tak, jakby autorka stworzyła tę historię
bardziej dla siebie niż dla nas i zapomniała, że nie siedzimy w jej głowie i
to, co dla niej oczywiste, nam trzeba wyjaśnić. Zamiast tego nie wiedziałam
nic o świecie, w który zostałam wrzucona. Czasem nawet odnosiłam wrażenie,
że jest to drugi albo i trzeci tom cyklu (nie jest), a nie pierwszy, który
powinien nas oprowadzić.
Pani Magdalena Kucenty stworzyła skomplikowany świat, który nie został
przedstawiony czytelnikowi. Nie ułatwia to odbioru książki, a szkoda, bo sam
pomysł na całą fabułę był bardzo wyjątkowy i za to ogromny plus. Niestety
wykonanie okazało się dla mnie mniej spektakularne.
Stworzenie Zodiaków z ich zdolnościami było genialne. Niestety zabrakło mi
w nich wiarygodności. Były takimi opakowaniami, które wnętrze miały na tyle
bezbarwne, że pierwsze wrażenie szybko mijało. Pozostała pustka. Brak
autentyczności spowodował zerowe przywiązanie do postaci i jeśli miałabym
każdą z nich teraz opisać, to prawdopodobnie nic byście nie przeczytali,
ponieważ bohaterowie nie utkwili mi w pamięci. No może Pisces trochę
bardziej "barwna" się okazała, ale zdecydowanie nie w pozytywny sposób.
Zapamiętam ja jako sukowatą dziewuchę, która jest niezrównoważona
psychicznie.
Narracja jest poprowadzona poprzez przeskakiwanie między bohaterami. Jeśli
wcześniej było mi mało zamieszania, to jest dodatkowy punkt, który utrudniał
mi czytanie. Przy każdej zmianie bohaterów, nie mogłam się połapać gdzie i z
kim ja teraz jestem.
Wiele razy powtarzałam, że lubię, kiedy książka bawi się uczuciami
czytelnika. Lubię, kiedy te emocje są wyzwalane w trakcie lektury. No cóż...
To, co wyzwoliła we mnie ta książka napewno nie jest pozytywne. Obraźliwe i
obleśne myśli bohaterów wywoływały we mnie zniesmaczenie, a sceny seksu
(oraz cały "humor" zawarty w tej książce) zalały falą zażenowania.
Jeśli myślicie, że wyczerpałam limit minusów na ten tytuł, to niestety
muszę was zawieść. Zakończenie, to kolejny słaby punkt tej książki. Jest...
dziwne. Takie "ni z gruszki, ni z pietruszki". Oderwane od reszty. Nagle
zostałam wrzucona z jednej chwili i bohaterów, w zupełnie inne miejsce z
innymi bohaterami. Zabrakło jakiegoś powiązania wątków. Zamykając książkę,
odniosłam wrażenie, że nic się nie wyjaśniło i na dobrą sprawę nie wiem "co
autor miał na myśli".
"Zodiaki. Genokracja" nie zaangażował mnie w swoją historię.
Książkę przemęczyłam. Całość okazała się za bardzo pokręcona. Sporo akcji
prowadzącej do nikąd, fabuła niezapadająca w pamięć, choć ze świetnym
pomysłem. Czuję ogromny żal, że coś tutaj nie wypaliło.
,,Teraz ciężko mi pchać ludzkość do przodu. Wolicie ułudę
bezpieczeństwa i wygodną stagnację nad rozwój. Lękacie się własnych
możliwości..."