Po niedawno skończonych "Darach anioła" czułam, że potrzebuję
pozostać w klimatach fantastyki. Kiedy w zapowiedziach ujrzałam "Szept"
Lynette Noni wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć.
,,Słowa są zbyt cenne, żeby beztrosko je rzucać. Nie muszę mieć
nadnaturalnej władzy, by o tym wiedzieć, gdyż widziałam to na własne
oczy. Słowa wymagają szacunku. Są cudowne. Są straszne. Są darem i
przekleństwem. Nigdy nie zapomnę, co potrafią uczynić.
Ponieważ przez słowa straciłam wszystko."
Jane Doe dwa i pół roku spędziła w ośrodku rządowym. W
tym czasie była poddawana badaniom, treningom oraz eksperymentom, które
działały na nią najgorzej. Przez cały ten okres nie wypowiedziała
ani jednego słowa. By zmienić ten stan, władze ośrodka podejmują się
ostatniego kroku i oddają Jane pod opiekę Landona Warda. Ku jej
zaskoczeniu Ward jest inny. Nie zadaje jej bólu, do niczego nie zmusza, a
nawet sprawia wrażenie, że mu na niej zależy. Jane nie może mu zaufać. Nie
może pozwolić na rozbicie murów, jakie wokół siebie wybudowała, bo to
oznacza ogromne zagrożenie dla niej i całego świata. Nie może Przemówić.
Tylko co jeśli już jest za późno i Landon rozkruszył jej opór?
,,On nie może wiedzieć, że słowa są wszystkim, czego zawsze jestem
świadoma. One są życiem. One są śmiercią."
Muszę przyznać, że "Szept" Lynette Noni był lekturą bardzo
oryginalną. Pomysł na fabułę nie był dla mnie oklepany, a moce bohaterów
były bardzo intrygujące. Z pozoru wszystko wydawało mi się takie proste
i bez efektu WOW. Czasem może nawet zbyt spokojne, a z drugiej strony
czuję, że wszystko idealnie ze sobą współgrało i rozbudzało moją
ciekawość. Z napięciem śledziłam losy Jane. Byłam ciekawa jej
przeszłości, dalszych losów w ośrodku i tego czemu jest uznana za tak
niebezpieczną.
Książkę bardzo szybko się czytało i gdy tylko miałam chwilę, to
przepadałam w historii Jane, a wszystko to za sprawą autorki, która
dawkowała nowe informacje bardzo ostrożnie, co tylko rozbudzało moją
ciekawość. Czułam się niczym książkowy narkoman pragnący kolejnej
dawki.
Postać Jane intryguje. W jej życiu wydarzyło się coś, co skrzywdziło nie
tylko ją, ale i jej bliskich. Pomimo tego jest uparta i wytrwała w swoich
postanowieniach. Po terytorium wroga stąpa z największą precyzją i może
nie udałoby się jej to, gdyby nie personel ośrodka. Naprawdę nie rozumiem
tych ludzi. Gdyby tylko nie traktowali jej, jak nic nieczujący przedmiot
badań, prawdopodobnie osiągnęliby swój cel szybciej. Wystarczyła odrobina
empatii. I tu wkracza Landon, który naprawia błędy reszty. Był dla mnie
zagadką od początku i muszę przyznać, że choć rozumiałam Jane, to ja nie
potrafiłam mu zaufać. W trakcie całej lektury pojawiały się plusy jak i
jego minusy, a ja wciąż nie potrafię zapisać go w rubryce tych dobrych lub
złych. To tylko dowodzi temu, jak dobrze zbudowany został. Zresztą nie
tylko on, bo i postacie poboczne są dobrze zbudowane. Polubiłam Enzo i
Cami, a moje ogromne zainteresowanie wzbudził Kael. Czuję, że jeszcze
wiele ma do zaoferowania tej historii.
"Szept" nie jest książką, w której akcja pędzi od początku do
końca. Dopiero w zakończeniu przyspiesza i to właśnie tam, pojawiło się
mnóstwo pytań. Moja ciekawość była stopniowo rozbudzona, a zakończenie
tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że muszę sięgnąć po drugi tom.
Książka przeczytana w ramach współpracy z wydawnictwem
Uroboros.