wtorek, 4 sierpnia 2020

Recenzja: Echo morderstwa - Christi Daugherty

recenzja książki worldbysabina
   Chyba pierwszy raz przeciętna książka zachęciła mnie do sięgnięcia po kolejny tom. Co w takim razie  ma w sobie "Echo morderstwa"?

,,Czasem nie wiesz, że żyjesz w ciemności, dopóki ktoś nie zapali światła. Gdy to światło znowu zgaśnie, noc wydaje się o wiele ciemniejsza."













W poszukiwaniu prawdy

   W Savannah dochodzi do morderstwa kobiety. Sąsiedzi ofiary są wstrząśnięci, że w tak spokojnej okolicy ktoś pozbawił życia samotnie wychowującą matkę. Jednak dla Harper McClain, reporterki kryminalnej, to nie jest nowość. Piętnaście lat temu dokonano podobnego morderstwa. Ofiara była kobietą, pozbawiono ją życia poprzez wielokrotne pchnięcie nożem i pozostawiono nagą, w kuchni, bez jakichkolwiek śladów i tak samo jak teraz,  też została odnaleziona przez swoją córkę, a tą córką była Harper.
 Kobieta czuję, że te podobieństwa nie są zbiegiem okoliczności. Rozpoczyna własne śledztwo. Za wszelką cenę chcę dorwać mordercę i jest w stanie poświęcić wiele by poznać prawdę.


Thriller albo romans; Oto jest pytanie

   Twórczość Christy Daugherty miałam okazję poznać przy lekturze "Tajemnego ognia". Wtedy przepadłam w świecie stworzonym przez autorkę. Niestety, tym razem było inaczej.
 Już od pierwszych stron "Echa morderstwa" czułam duży opór przed wciągnięciem się w lekturę. Myślałam nawet o porzuceniu niedokończonej książki, ale gdzieś tam mój (upierdliwy) mól książkowy niszczył te plany poprzez nieustanne powtarzanie mi, że przecież jeszcze może być lepiej i jak porzucę lekturę teraz, to mogę stracić okazję do poznania fajnej historii... I tym oto sposobem czytałam... TFU! Walczyłam! Walczyłam z tą książką PONAD MIESIĄC. 
 To nie tak, że się potwornie nudziłam. Ba! Były momenty gdy w moich oczach pojawiała się iskra. Iskra nadziei, że to właśnie ta chwila, kiedy akcja ruszy na tyle, by książka została, chociaż takim fajnym średniakiem. I co? Pyk! Bańka pryska. Powracamy do punktu wyjścia, gdzie czeka na nas szarobura nijakość. Czasami odnosiłam wrażenie, że to przez połączenie dwóch gatunków, albo raczej brak zdecydowania, jaką drogą podążyć. Tak jakby ktoś naciągał gumę, a potem znów ją puszczał, by wróciła na swoje miejsce. Zaczął się rozkręcać jeden wątek, tylko po to, by zaraz wrócić w to samo miejsce, a następnie iść w kolejny wątek i znów wrócić. Efekt był taki, że przez sporo czasu czułam, że czytam historię o niczym.
 W "Echo morderstwa" Christi Daugherty główną bohaterką jest Harper McClain. Nie zapadła mi jakoś szczególnie w pamięci. Nie poczułam z nią więzi, nie wprowadziła mnie w historię, tak bym czuła się jak jeden z bohaterów ani nie wywołała we mnie jakiś szczególnych emocji. Nie mogę też napisać, że mnie irytowała lub jej nie lubiłam. Harper po prostu... była. Mimo to uważam, że jest to postać całkiem dobrze zbudowana i pasująca do całości. Przez to, jakiego kopniaka dostała od życia, była uparta i gotowa na wszystko. Coraz mocniej pozwalała, by sprawa, nad którą pracowała, pochłaniała ją i jej życie osobiste (co niekoniecznie było dla niej dobre). 
 Pozytywnym zaskoczeniem okazało się, zakończenie. Miałam kilku podejrzanych i nawet parę razy zastanawiałam się nad osobą, która faktycznie była sprawcą. Ostatecznie zawsze rezygnowałam, bo wydawało mi się, że to nie ten typ człowieka. Całkiem ciekawie potoczyła się ta końcówka i muszę przyznać, że uratowała moją ocenę. Oprócz tego pozostało kilka pytań bez odpowiedzi, które zaciekawiły mnie na tyle, by chcieć sięgnąć po kolejny tom.


Podsumowanie

"Echo morderstwa" autorstwa Christi Daugherty nie zachwyciło mnie. Dla fanów szybkiej akcji lub brutalnych scen to może być za mało. Dla mnie? Dla mnie też nie było wystarczająco dobrze, ale dam szanse temu cyklowi i mam nadzieję, że Harper McClain w kolejnym tomie zabierze mnie ze sobą na wyprawę, w celu poznania prawdy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz