Zapraszam was do Wayward Pines, urokliwego miasteczka, z którego nie ma
ucieczki.
,,Chwilami widzi się kochane osoby takimi, jakimi są naprawdę: wolne od
bagażu projekcji i wspólnych historii. Widzi się je świeżym okiem, jak
obcy, i udaje się pochwycić uczucie, które towarzyszyło zakochaniu.
Zanim pojawiły się łzy i słabe punkty. Kiedy istniała jeszcze
możliwość doskonałości."
Ethan Burke jest agentem specjalnym. Jego zadaniem jest odnalezienie dwóch
zaginionych funkcjonariuszy. W tym celu wyjeżdża do Wayward Pines w stanie
Idaho. Kiedy przekracza granice miasta, w jego samochód uderza rozpędzona
ciężarówka. Na skutek wypadku traci pamięć. Na domiar złego zauważa, że z
miejscem, w jakim się znajduje, jest coś nie tak. Idealne miasteczko skrywa w
sobie mroczne sekrety. Nie ma tu kontaktu ze światem zewnętrznym. Nikt nie
słyszał o jego wypadku. Nikt nie chcę mu pomóc. Ethan postanawia uciec z
Wayward Pines. Ma nadzieje, że wyrwanie się z tego miejsca będzie krokiem
naprzód. Problem w tym, że nie ma drogi powrotnej. Został
zamknięty w pułapce. Jedyne co może zrobić, to przetrwać, a to nie będzie
takie proste.
"Wayward Pines: Szum" to pierwszy tom trylogii autorstwa Blake'a Crouch'a. Na
tych 360 stronach autor osadził historię miasteczka, które mrozi krew w
żyłach.
Nie polubiłam się z głównym bohaterem. Nie wzbudził we mnie żadnych
szczególnych emocji. Tym bardziej jestem w szoku, że ta książka zdobyła u mnie
dosyć dobre noty. Bohaterowie są dla mnie dosyć ważni, a tu Ethan nie gra
pierwszych skrzypiec. Jest raczej narzędziem do ukazania historii dosyć
dziwnego społeczeństwa.
Wayward Pines jest miejscem intrygującym i kuszącym zarazem. Pozornie idealne
i bezpieczne. Przytulne domki, dzieci bawiące się na trawnikach, mili
sąsiedzi. To wszystko pośród pięknych widoków. Piękne z wierzchu, skrywa wiele
sekretów wewnątrz. Jest jak klatka, z której nie ma ucieczki. Tajemnica goni
tajemnice. Ci wszyscy uśmiechnięci ludzie, tylko czekają na dzień, w którym
będą mogli przelać krew, a ich potencjalna ofiara nie będzie mogła uciec. Z
każdą stroną coraz bardziej przepadałam w tym miejscu. Sekrety tej
społeczności wciągały mnie coraz bardziej. Chciałam wiedzieć, o co tu chodzi,
jak to wszystko funkcjonuje i kto jest sprawcą tego wszystkiego. Jestem bardzo
ciekawa, co wydarzy się w kolejnym tomie. Choć gdzieś tam czuję takie małe
deja vu. Nie tyle książkowe, ile filmowe lub serialowe. Wydaje mi się, jakby
motyw takiego miasteczka gdzieś mi mignął. Może to wynik częstego oglądania
Doctora Who.
Akcja "Wayward Pines: Szum" rozgrywa się dosyć szybko. Jedynie w trakcie
ucieczki Ethana odczuwałam chwilowe znużenie lekturą. Opisy stawały się trochę
za długie. Starałam się je omijać i czytać te fragmenty, w których coś się
działo. Na szczęście nie trwało to długo i akcja ponownie przyspieszyła przy
zakończeniu. No może jeszcze te powroty do przeszłości Ethana trochę zaburzały
mi tempo akcji (choć mogło to wynikać z mojej ogromnie zniecierpliwionej chęci
poznania dalszych wydarzeń).
Zakończenie książki moje oczy doprowadziło do wielkości spodków. Kompletnie
się tego nie spodziewałam (choć w sumie to ja się niczego nie spodziewałam).
Od pierwszej, do ostatniej strony miałam problem z rozgryzieniem, o co w tym
wszystkim chodzi (co jest ogromnym plusem).
"Wayward Pines: Szum" wciągnęło mnie w swój świat pełen iluzji i
kłamstw. Dawno nie byłam tak zaintrygowana społecznością i miejscem, w jakim
toczy się akcja książki. Z pewnością sięgnę po kolejny tom trylogii. Jeśli
lubicie takie scenerie owiane tajemnicą, to może być książka dla ciebie.