czwartek, 16 kwietnia 2020

Recenzja: Beta - Rachel Cohn

recenzja książki Beta Rachel Cohn worldbysabina Sabina Pietraszek
   Fabuła "Bety" Rachel Cohn wydawała mi się taka ciekawa... Szkoda, że taka nie była.


,,Zastanawiam się, co jest lepsze: być zabawką w rękach ludzi czy wziąć odpowiedzialność za własny los, nawet jeśli oznaczałoby to samobójstwo? Jaki przekaz odczytano by w śmierci, którą sama by sobie zadała?"












Świat idealny

   Witamy na Dominium! Ta rajska wyspa da ci tyle luksusu i przyjemności ile potrzebujesz. Nieskazitelne powietrze, wspaniałe morze, otaczające to wszystko kwiaty... Ten bezpieczny raj został stworzony po to, by dawać przyjemność mieszkańcom. Jest jednak jeden problem. Wyspa daje tak duże poczucie komfortu każdemu człowiekowi, który się na niej znajdzie, że nikt nie jest w stanie pracować i wykonywać swoich obowiązków. W tym celu pod okiem wykwalifikowanych specjalistów tworzone są klony, które mają wyręczać ludzi we wszystkim, by ci mieli więcej czasu na docenianie piękna wyspy. 
 Takim klonem jest również Elizja. Choć nie zupełnie, bo Elizja, to klon beta-nastolatek. Jest idealna pod każdym calem. Piękne ciało i brak duszy. Zero emocji i pragnień. Stworzona po to, by służyć. Kiedy pewnego dnia zostaje w końcu kupiona, wie, że przyszedł czas, w którym będzie jej dane wykonać swoje zadanie. Jednak im więcej czasu mija, tym więcej Elizja zaczyna czuć. Znając panujące na wyspie zasady, wie, że nie może o tym nikomu powiedzieć. Uznano by ją za Defekt, a takie klony zostają usunięte. Za wszelką cenę musi ukryć swoje uczucia, a to zadanie nie będzie takie proste. Szczególnie gdy pojawia się chłopak, który budzi w jej sercu miłość.

,,- Chcesz tego?
Czuję wdzięczność, że mogę przeżyć tę chwilę z istotą, która potrzebuje mojej zgody, choć może się to wydawać absurdalne, bo przecież jestem stworzona jako służąca.
- Tak! Bardzo!"



Bezduszne klony (i nie tylko one)

   Po "Betę" autorstwa Rachel Cohn sięgnęłam, ponieważ zainteresowała mnie fabuła książki. Nigdy nie czytałam książek związanych z tematyką klonów. Udało mi się dorwać  ją w dosyć dobrej cenie na promocji. Jednak za nim po nią sięgnęłam, minęły jakieś dwa lata. 
 Dominium jest ukazane jako piękna wyspa, stworzona dla przyjemności. Jest idealna i bardzo bezpieczna. Ludzie mieszkający na niej są piękni i beztroscy... a do tego równie bezosobowi jak klony. Gdyby nie ich wolna wola, to nie różniliby się niczym od klonów. Czułam, jakby w tym (zbyt) idealnym świecie autorka zgubiła gdzieś charaktery postaci. Przez co całość była dla mnie nijaka i bezbarwna. Książka jest wypluta z emocji. Sama akcja również nie ciekawi, a to dlatego, że po prostu jej tam nie ma. No może odrobina pojawia się na końcu, ale samo zakończenie było dla mnie porażką. Wszystko dlatego, że jest to takie skumulowanie trudnych tematów, że zamiast efektu WOW, mamy klapę. Każdy z nich mógłby robić za odrębną historię, a zamiast tego zostały zrzucone na mnie niczym bomba, by ostatecznie potraktować je jak nic nieznaczący paproch. Wyglądało to tak, jakby autorka na koniec przypomniała sobie, że w jej książce nadal nic się nie wydarzyło i że to ostatni dzwonek, by wybrnąć z tej sytuacji. Niestety wrzucenie takiego miszmaszu tylko pogorszyło sprawę.
 Samych bohaterów nie polubiłam, bo nie było też powodów do tego. Jeśli już na siłę miałabym wskazać jakiś plus, to byłaby to Demencja. Jej charakter, chociaż usiłował się wybić na tle tej bezosobowej ferajny. No może jeszcze zachowanie bety można zrozumieć, bo w końcu ona taka miała być.
 Sam Tahir też mnie zawiódł. To, że był nijaki, w sumie mnie nie zdziwiło, bo każdy tam taki był. Za to jego sekret... Że ci jego przyjaciele się nie domyślili, to aż ręce opadają. Jak na dłoni było widać, o co chodzi.
 Już sama okładka informuje o miłości. Nie wiem tylko gdzie i w jakim momencie. Fakt, u Elizji coś wymyka się spod kontroli, jednak nie nazwałabym tego miłością, a pożądaniem. No i wisienka na torcie, czyli "walka bety o miłość". Faktycznie, musiało jej bardzo zależeć. Zakończenie pokazało jak "wielka" była siła jej uczucia.


Podsumowanie

   "Beta" Rachel Cohn nie przekonała mnie do siebie. Spora część tej książki, to nudne życie Elizji, która cieszy się, bo ma komu służyć. Jest to taki przeciętniak, który nic po sobie nie pozostawił. Po drugi tom tego cyklu nie sięgnę.


,,Ludzie w prawdziwym świecie [...] nie są wcale doskonałymi mechanizmami [...]. Muszą iść na kompromisy."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz